Restauracja tybetańska Tashi Momo

Moja poprzednia opinia, w której w odpowiedzi na zaczepkę właścicielki tego miejsca, dokładnie opisałam (stosując cytaty) czym odebrano mi tutaj apetyt, została usunięta - nawet Google Mapy nie były w stanie unieść tego co ja musiałam tutaj wysłuchiwać, dlatego piszę nową opinię i nie zamierzam już reagować na zaczepki owej Pani, jeśli takie nastąpią. To miejsce niczym nie zasługuje na tak dobre oceny. Bardzo proste danie, które zamówiłam było smaczne, ale cena za nie była zbyt wysoka. Składało się z ryżu z jednym jajkiem, odrobiną przypraw i warzyw (kukurydza i groszek z mrożonki). Podczas mojej wizyty w kuchni przebywał małoletni syn właścicielki, który według jej i jego relacji w nocy walczył z bardzo silnym problemem jelitowym (gdybym wiedziała o tym wcześniej nic bym tu nie zjadła). Niezbyt czyste wc znajduje się tuż obok otwartej kuchni, która akurat w tym lokalu nie jest atutem. Siedząc w prawej części sali jest się zmuszonym słuchać rozmów na temat prywatnych spraw właścicielki tego miejsca. Nie polecam szczególnie osobom z dziećmi, gdyż z kuchni można usłyszeć bardzo dużo przekleństw i wulgaryzmów.

Ciekawe miejsce z pierożkami w różnych smakach, które są smaczne. Również ciasto spełnia moje kulinarne potrzeby.nnCiepła lemoniada była okej, choć bez szału, natomiast zawiodłem się na lodach.nnWarto spróbować samemu, zwłaszcza, że set 10 pierożków można samodzielnie miksować :)

Wow, pod każdym względem super! Wpadliśmy z rodziną i jesteśmy zachwyceni - jedzenie przepyszne - bardzo ciekawe i odswiezajace połączenia niektórych smakow i przypraw :) Do tego przesympatyczna obsluga i fajna przytulna przestrzen, będę wracac! Polecam, a zupki zasługują tu na szczególną uwagę!

Zamówiliśmy mix pierożków momo. Jedzenie było smaczne; plusik za ciasteczka podane w czasie oczekiwania na zamówienie.nOkolica bardzo przyjemna, wystrój przyjemny i dość niecodzienny ( uśmiech na mojej twarzy wywołały wazoniki z butelek po kombuchy), natomiast atmosfera w restauracji troszkę 'mało intymna', jeżeli możemy mówić o czymś takim w restauracji. Siedzieliśmy w małej odległości pośrodku dwóch głośnych grup co znacznie przeszkadzało w rozmowie i niejako zabiło klimat knajpki. Ogólna ocena 4.

Przyszliśmy bez żadnych oczekiwań i z ciekawości, wyszliśmy zachwyceni. Poznańska gastronomia naprawdę stoi wysoko mając u siebie takie miejsca-perełki. Jedzenie przepyszne, inne, podawane przez szefową kuchni z ogromną wiedzą i radością z tego, że dla was gotuje! Nie wspominając już o wnętrzu, przytulnym, kolorowym, pięknych zdjęciach z podróży. Polecam każdemu!

Nyingung Khalak nijakie i niczym się nie wyróżniające. Gyatuk kampo dobry, ale bez szału, typowy makaron smażony z orientalnymi przyprawami i dodatkami. Oba dania były dość ostre, a nawet nie ma wzmianki o tym w karcie menu. Od właścicielki usłyszeliśmy drwiące 'dobrze, następnym razem zrobię dla was bez soli i pieprzu jak do dziecka' co popsuło atmosfere.

Dla tych co lubią poznawać nowe smaki ♥️nPolecam bardzo, mix pierożków oraz herbatę z aromatycznymi przyprawami ♥️nObsługa klienta na 5!nPozdrawiam ♥️

Niecodzienne smaki, bardzo dobre jedzenie gorąco polecam czuć że prowadzone z sercem to pasja. Po podaniu otrzymałem instrukcje w jakiej kolejności jeść aby osiągnąć aż 7 różnych smaków z potrawy. Warto tu przyjść i dobrze zjeść

Sha bhaley jako przystawka przypadła nam najbardziej do gustu. Do posiłków bardzo dobre sosy. Na główne dania wybraliśmy Tingmo oraz pierożki momo. Zestaw przypraw w Tingmo bardzo oryginalny i orientalny, jednak niektórym może nie przypaść do gustu o czym informowała obsługa. Pierożki momo smaczne, jednak nie wyróżniały się niczym szczególnym. Wybraliśmy 4 rodzaje pierożków mięsnych, które się między sobą za bardzo nie różniły.nObsługujący nas kelner był miły i profesjonalny, umiał doradzić, co wybrać z menu, ale był sam jeden na całą salę ludzi. Byliśmy w sobotę, większość stolików zajętych, więc bardzo długo czekaliśmy na złożenie zamówienia, a później na jego otrzymanie. Stoliki obok nieposprzątane i mimo, że były wolne to wchodzące nowe osoby były informowane o bardzo długim czasie oczekiwania, przez co rezygnowały. Przydałoby się zatrudnić dodatkowe osoby do pomocy, zarówno do obsługi, jak i na kuchnię.

Miejsce całkiem klimatyczne - gra muzyka, są zdjęcia, są różne krzesełka przy stolikach. Jest miła obsługa (nazwa googlowska).nNatomiast jedzenie średnie - po pierwsze nie ma pełnej informacji w menu jakie dodatki są w daniach (pierożki Momo miały bardzo intensywną w smaku posypkę, która nie przypadła mi do gustu, a z kolei smażony makaron miał marznięcie smacznym sosem balsamicznym z sezamem - tu na plus, ale wciąż nie było o tym informacji w karcie..).nCo do cen..nWidząc cenę 58 złotych za pierożki momo myślałam, że to będzie 10 pierożków średniej wielkości z wypakowanym farszem, żeby można się było najeść - w końcu to 58 złotych - natomiast dostałam małe pierożki ze średnim farszem i to nie takich z wypakowanym farszem, a z kuleczkami farszu, które nie pokrywają całości przestrzeni pierożków. W smaku niektóre bardzo słabe, niektóre średnie, a niektóre dobre. Niestety żadne nie były super.nNatomiast widząc cenę 46 za smażony makaron również spodziewałam się, że to będzie ogromna porcja makaronu z dodatkami, którą ktoś się naje i jeszcze zostawi. Tymczasem makaronu było na średnią porcję, a dodatki to same tanie warzywa (też nie dużo) plus mięso (mała ilość) do wyboru. Smak też średni niestety.nNawet jak na dzisiejszą inflację są to wygórowane ceny. Podanie gramów dania niestety nie rozwiązuje tych wątpliwości, w końcu makaron miał (według menu) 500g - wydaje się to bardzo dużo, a pierożki 400g - też wydaje się sporo, przy opakowaniu kupnych pierogów zjadam połowę (200g) i jestem w miarę najedzona..nTakże moim zdaniem koniecznie trzeba dodać do karty zdjęcia dań, żeby klient wiedział co faktycznie bierze, bo zostawić ponad 100 zł za dwie osoby za same jedzenie i się nie najeść, to niefajne przeżycie.nNie wiem z czego wynikają te wysokie ceny. Może restauracja ma za mało klientów i tak sobie wyrównuje rachunki, bo oprócz nas były tylko cztery osoby przy jednym stoliku. A potencjał jest. Życzę wszystkiego dobrego.nPS: chcieliśmy zamówić Tingmo (pyzy), ale już się skończyły.